Przejdź do treści Przejdź do menu Przejdź do wyszukiwarki

Podziel się tym

Zygmunt Różycki

Dziwna aleja

Jest aleja zaciszna, smętna, opuszczona,
Gdzie się brzóz lnianowłosych długie ciągną rzędy,
Gdzie śpią na srebrnych liściach moje sny — którędy
Przechodzi mej kochanki dusza roztęskniona.

Przez brzóz sierocych gęste, powikłane sploty
Senny miesiąc swe blaski prześwietla srebrzyście,
Co tajnią swych całunków padają na liście,
Pełne milczenia, ciszy, pragnień i pieszczoty.

W noce ciche, samotne, w rozsrebrzone noce,
Kiedy po dalach mgły się rozsnują zaklęte,
We mgłach przychodzi duch mój w te ustronia święte, —

Wybucha cichym płaczem, skrzydłami łopoce
I szuka swej kochanej w srebrzystej powodzi,
Lecz próżno… Znów ze smutkiem w gęsty mrok odchodzi…