Władysław Orkan
Droga
Smutna ta moja droga
Przez pustkę wśród zamieci —
Jeno to jedno światełko
Na nieboskłonie mi świeci…
Jakże długo już idę!
Jakiże kres daleki!
Zda się duszy znużonej,
Że brnie już tak przez wieki…
Spotkana ongi rozkosz
Gdzieś się w tym trudzie podziała —
A tylko nędza przy mnie trwa,
Nędza duszy i ciała…
Zaczynam wątpić sercem,
Żem widział kiedy słońce —
Tak się pogrąża dusza
W te mroki czerniejące…
Innąm ja drogę śnił
W swoich chłopięcych planach —
Że będę jako tancerz szedł
Po słonecznych polanach —
Że będę jako młody bóg
W zawiei kwiatów się tarzał
I że naprzeciw wszelkich trwóg
Sam drogę swoją będę stwarzał…
I oto tarzam się, ach,
W tej mrace, w tej zawiei —
Jedno to światło tam,
Ta iskierka nadziei…
To jedno światło tam,
Tem jednem w drodze się krzepię —
A jeśli to ułuda mgły,
Jeśli to wilcze ślepie? — —