Stanisław Jachowicz
Wieśniak
Biedny wieśniak, rozliczne wytrwawszy przypadki,
Rzekł: „jabym tylko pragnął lichej jakiej chatki,
Krowy, owieczki i szkapiny starej;”
Spotkały go te dary.
Nasz wieśniak już szczęśliwy. Któż bardziej być może?
Wkrótce kradną mu owcę: „wola twoja Boże!
Mam jeszcze, mówił, chatkę, kobyłkę i krowę.”
Ależ nieszczęście spotyka go nowe:
Ginie krówka i pada klaczka wynędzniała;
Lepianka tylko została.
Ten, co próżno za szczęściem od tak dawna gonił,
Łzy nie uronił.
Raz zrana, niespodzianie wchodzi podstarości,
I w imieniu dziedzica żąda zaległości,
Odwieczne wspomina długi,
Nawet każe mu płacić, co był winien drugi:
Jakieś tam czynsze, daniny, podatki,
A że nie miał pieniędzy, wypędza go z chatki,
Płaczą dobrzy sąsiedzi nad losem sąsiada.
„Nie, rzecze, ten nie zginął, kto zdrowie posiada;
Bądźcie o mnie spokojni; mam jeszcze dość siły:
Ot pożyczcie mi tylko siekiery i piły”.
Poszedł więc na zarobek do poblizkiej wioski,
Pracował i oszczędzał. Przy pomocy Boskiej,
Niezadługo założył gospodarstwo nowe;
Znowu ma owcę, konia, chałupkę i krowę.