Stanisław Jachowicz
Rybak
Na kępie pod Dzikowem blisko Miechocina
Uboga żyła rodzina,
Ojciec, matka, dziadek trzeci,
I kilkoro jeszcze dzieci:
Siatka, węcierz, wędka mała,
Oto ich nadzieja cała.
Nie było tam na stole smacznej leguminki,
Ani poleweczki z wina;
Na suchym chlebie przestają dziecinki,
I cała biedna rodzina.
Jeźli się rybka złowiła,
Zanieśli ją do Dzikowa.
I tylko się sól kupiła,
Czasem bułeczka pytlowa.
Raz przypadkiem dużego złowili szczupaka:
Radość w chałupie rybaka.
«Będzie mąka, będzie kasza,
Z mąki kluseczki, pociecha nasza!»
Wołały dzieci, klaskając w dłonie;
Gdy młody syn dziedzica nadszedł w to ustronie.
«W głowach im się burzy chyba,
Tak ich cieszy jedna ryba.
U nas tyle się minie sumów i łososi,
A nikt się nie unosi.»
Tak rzekł młodzian, a sługa odpowiada stary:
«Panie! poznaj niedolę i złóż jej ofiary.
Co u was zbytkiem, tu pierwsza potrzeba,
Tu czasem nie wystarczy na kawałek chleba.
Nie kosztują tej ryby, owocu swej pracy,
Na lichym muszą przestać pokarmie biedacy.
O! przypatrz się nędzy zbliska:
Gdy ją poznasz z istoty, ale nie z nazwiska,
Serce nieraz do biednej wprowadzi cię chatki;
Dasz pomoc i pokażesz, na co są dostatki.»