Tydzień Zakazanych Książek. Sprzeciw wobec cenzury i promocja wolności czytelniczej
Autor
Mirosław Kukla.

Tydzień Zakazanych Książek, to wywodząca się ze Stanów Zjednoczonych, coroczna kampania, uświadamiająca problem cenzury oraz promująca wolność czytelniczą. Inicjatorką odbywającego się od 1982 roku, zwykle w ostatnim pełnym tygodniu września przedsięwzięcia, była amerykańska bibliotekarka Judith Fingeret Krug.

Cenzura i blokowanie publikacji
Na przestrzeni wieków książki cenzurowano lub blokowano ich wydanie z różnych powodów: religijnych, politycznych, obyczajowych. Zdarzało się nawet, że odbywało się to za sprawą najbliższych autorowi osób. Taki los spotkał między innymi Listy z Ziemi Marka Twaina, wydane po raz pierwszy ponad 50 lat po śmierci pisarza, gdyż wcześniej publikację blokowała jego córka.
Zazwyczaj jednak cenzura miała charakter instytucjonalny. Co ciekawe, czasami ta sama książka blokowana była jednocześnie w dwóch biegunowo odległych od siebie systemach. „Rok 1984” George’a Orwella zakazany był zarówno w ZSRR, jako pozycja szkalująca komunizm; jak i w USA jako pozycja… prokomunistyczna.
Reklama
Kara za słowa
Bywało i tak, że utworu nie blokowano, ale jego publikacja ściągała na autora niepowodzenia lub nieszczęścia.
W 1857 roku na własnej skórze przekonał się o tym francuski poeta Charles Baudelaire, gdy po opublikowaniu „Kwiatów zła” oskarżono go o obrazę moralności publicznej i dobrych obyczajów. Proces w tej sprawie zakończył się zasądzeniem grzywny oraz nakazem usunięcia 6 wierszy.
O wiele boleśniej boleśniej doświadczył tego Józef Czechowicz, gdy w 1936 roku opublikował tom poetycki „Nic więcej”. Zawarty w nim poemat „Hildur, Baldur i czas” uznano za apoteozę homoseksualizmu, co sprowadziło na Czechowicza tak wielką falę krytyki i potępienia, że w rezultacie stracił pracę oraz mieszkanie, a finalnie popadł w długi i nędzę.
Tu i teraz
Wydawać by się mogło, że cenzurowanie literatury to domena systemów totalitarnych lub zamierzchłych czasów. Otóż nie. I wcale nie chodzi o jakieś szokujące twory z pogranicza sztuki i skandalu. Wszak teraz i tu, od jakiś 25 lat, w wielu podręcznikach szkolnych do języka polskiego, cenzuruje się naszego wybitnego poetę Kazimierza Przerwę-Tetmajera, wycinając z jego wiersza pt. „Koniec wieku XIX” słowa:
Idee?… Ależ lat już minęły tysiące,
A idee są zawsze tylko ideami.
Modlitwa?… Lecz niewielu tylko jeszcze mami
Oko w trójkąt wprawione i na świat patrzące…
Nie sposób też pominąć, zorganizowanej wiosną 2019 roku w Gdańsku, akcji palenia książek na stosie. Tylko, że o ile wycięcie kilku strof z wiersza może co najwyżej budzić uśmiech politowania lub poirytowanie, to palenie książek powinno bardzo niepokoić, bowiem jak pisał Heinrich Heine: „Gdzie się pali książki, dojdzie w końcu do palenia ludzi”.
Podsumowanie
Powyższa notka miała na celu przypomnienie o istnieniu Tygodnia Zakazanych Książek, oraz zasygnalizowanie, że wbrew pozorom cenzura może działać zawsze i wszędzie, choć w demokracji jej skala jest mimo wszystko mniejsza.