Kazimierz Przerwa‐Tetmajer
Leda
Czy znacie Ledę Michała Anioła
W skrzydłach łabędzia z rozkoszy mdlejącą,
Nagą, z diademem u boskiego czoła?
Świat cały piersią oddycha gorącą,
Cicho — — i tylko dalekiego morza
Słychać gdzieś falę o falę dzwoniącą.
Kaskady blasku rzuca słońca zorza,
Jak opar z wody, woń wznosi się z kwiatów
I mgłą rozwiewną płynie na przestworza.
A lśniąc od słońca płomiennych szkarłatów,
W przecudne linie gnie się nagie ciało,
Na ziemi leżąc pełnej aromatów.
I co się komu kiedy marzyć śmiało
W snach najgorętszych o kobiecym pięknie:
Tu ma, wcielone ręką mistrza śmiałą.
A każdy członek, zda się, w oczach mięknie
Od palącego rozkoszy nadmiaru
I w cichym ruchu rzeźbi się przepięknie.
Nagości owej promiennego czaru
W żadnym się słowie wypowiedzieć nie da;
Myśli się mroczą od zmysłów pożaru
I od rozkoszy, jaką czuje Leda.