Przejdź do treści Przejdź do menu Przejdź do wyszukiwarki

Podziel się tym

Kazimierz Przerwa‐Tetmajer

Do Nieznajomej

Nie wiem, kto jesteś — — ledwo kilka razy
Widziałem ciebie — — za każdym widzeniem
Pierś ma się dziwnym podnosi wzruszeniem,
Serce szalonym poczyna bić tętnem,
A usta moje palą te wyrazy,
Które bym tylko w omdleniu namiętnem,
Patrząc ci w oczy, wymówił westchnieniem.

Rozkosz i boleść czuję, gdy cię widzę,
I zdaje mi się, że cię kochać muszę,
I zdaje mi się, że cię nienawidzę — —
Przekląłbym ciebie i oddał ci duszę.

Na myśl rozkoszy, jaką twój dać może
Uścisk dziewiczy, oszaleć się boję — —
Szukając ciebie, spotkania się trwożę — —
Trucizną są mi cudne oczy twoje,
Oczy błękitne i senne, jak morze.

Na samą myśl tę, gdy cię półomdlałą
Widzę w snach moich z lawy i płomienia,
Gdy dłutem z ognia rzeźbię twoje ciało,
Każdy kształt ciała, co gdy opierścieni,
Zmysły w huragan i krew w burzę zmieni;
Na samą myśl tę bliskim jest omdlenia.

Tonąc w srebrzystym ócz twoich błękicie,
Pod stopy twoje rzuciłbym me życie,
A razem żądzę uczuwam szaloną
Zabić cię jednym oczu moich błyskiem,
Bo wolałbym cię śmierci poślubioną
Widzieć, niż z innym splecioną uściskiem...