Kazimiera Zawistowska
Zmierzch
W mgieł opalach rozwleczon, osnuwa powoli
Poczerniałe ścierniska pełne zimnej rosy,
I wierzb sennych rozwiane żałośliwie włosy,
I kurhany zdrzemane w rozoranej roli.
Jak ptak zmęczon opada w mgławej aureoli
Świateł kędyś gasnących — w rdzawe sianokosy
Lecą dzwonów cmentarnych zabłąkane głosy
I wiodą jak piastunka tęskną baśń złej doli.
Pójdę znaną ścieżyną, dziś szarą od mroków,
Pod ciężką od mgieł wilgną oponą obłoków,
Pójdę szukać rozwianych wróżb białych stokroci —
Czterolistnych koniczyn — pocałunków żarów —
Pójdę szukać wśród chłodem wiejących oparów,
Czy się kędyś zbłąkana skra słońca nie złoci.