Józef Birkenmajer
Widok na Kiachtę i Majmaczen
(z obozu jeńców w Troickosawsku)
Miasto przecięte — niby sądem Salomona —
Ściegiem słupów granicznych i kozackich stanic,
Bo do Rosji należy jedna jego strona,
Druga zaś już w obrębie chińskich leży granic.
Drwiąc z ustawy, karzącej wszelkie kontrabandy,
Jasne słońce, z gór chińskich wstające na wschodzie,
Przechodzi ponad miastem i blasków girlandy
Wiesza na złotej cerkwi i srebrnej pagodzie…
Droga, w morwy sadzona, pylna i piaszczysta,
Drga życiem. Sznurem ciągną się skrzypiące arby —
Tam mknie „trójka“ bogacza — tam wielbłąd dwugarby
Wiezie pocztę — do stacji, odległej wiorst trzysta…
Wzgórki piasku podnoszą się falistym rojem —
Ledwo gdzieniegdzie zdobi je roślinność skąpa…
Opodal — za parkanem — artezyjska pompa,
Gdzie nam po wodę wolno chodzić — pod konwojem…