Przejdź do treści Przejdź do menu Przejdź do wyszukiwarki

Podziel się tym

Józef Birkenmajer

Śmierć białogwardyjca

Z bronią w ręku zdybali go w ostępie puszczy…
Porwali… ku stacyjce drewnianej zawlekli…
Kłuli go bagnetami i kolbami siekli,
Aż się krwawemi płaty skóra z pleców łuszczy…

Mówca jakiś przemawia do wzburzonej tłuszczy
I — słowem tylko chłoszcząc — najwięcej się piekli:
„On wróg ludu! krwiopijca!”… Słuchacze zaciekli
Powtarzają… Oklasków deszcz nawalny pluszczy.

„Rozstrzelać!” — Ustawiono skazańca pod ścianą.
„Pal!” huknęła komenda… i gruchnęły strzały…
On padł… rzucono krwawe zwłoki przy stacyjce.

(Zegarek i banknoty żołnierzom rozdano).
Z głębi tajgi z oparem nocnym nadleciały
I żłopały krew świeżą komary-krwiopijce…