Przejdź do treści Przejdź do menu Przejdź do wyszukiwarki

Podziel się tym

Jerzy Liebert

Wagary

Patrzaj, przyjacielu, staw się kołysze
Na wiosnę tak gwałtownie, jesienią smutniej, ciszej.
Przyszło tu dużo chłopców i odwiązało łódkę —
Żebym to ja tak łatwo przepłynąć mógł po smutku.
W tym białym, ciasnym domu chodzą różni panowie.
Rysują coś na tablicach, mówią słowo po słowie.
W mądrości swej okrutnej nie spojrzą nawet w okno,
Jak drzewa potargane pod srebrnym deszczem mokną.
Tak ich to mało wzrusza i tak im wszystko jedno,
Czy liście są zielone, czy oczy smutkiem więdną.
Ja nigdy ich nie pojmę i chyba nie zrozumiem,
A oni mnie — to trudno — za mało widać umiem.
O, patrzaj, przyjacielu, przez ciężkich chmur szeregi
Nalewa mnie radością słońce po same brzegi.