Przejdź do treści Przejdź do menu Przejdź do wyszukiwarki

Podziel się tym

Jerzy Liebert

Nocą, co przeszła przez nas ogrodem

Nocą, co przeszła przez nas ogrodem gwarzącym,
Szmerem liści, mgłą jezior i klombów wyziewem —
Przykryci obłokami, jak pachnącem drzewem
Rośliśmy w gwiazdy srebrne marzeniem gorącem.

Jan w dłonie kryjąc czoło i oczy rozumne,
Marja kameą bladą spięte mając szaty,
Ja zmęczony podróżą, patrzący na kwiaty —
Z nami ziemia ze wszystkiem pokornem i dumnem.

Jak fontanną w nas biła cisza tej otchłani,
Onieśmielonych sobą — słowami i ciałem.
Marji na ramię Jana dłoń kładąc, spytałem —
Gdzież zgoda na nas samych w nas skryta o, Pani,

Gdzież zgoda, której w drodze szukałem daremnie,
Otruty niebem, głębią jego i bezmiarem,
Dreszczami jego chłodny, parny jego skwarem
Jak ziemia, której ciepło przepływa przezemnie.

O, wyciągnąć się tutaj, jak strumień nazawsze,
Gnieść łąkę świtem modrym i rosą zachodu, —
Zmęczony jestem, Pani, wszedłem do ogrodu —
Tu kwiaty pachną mocno, więc na kwiaty patrzę.

Milczeli, więc w milczenie ich wchodząc z uporem
Wy, rzekłem jak w kościele zasłuchani Bogiem,
Ciszą i zgodą serca stajecie przed progiem
Pokorą świata mądrzy, nalani wieczorem.

U wrót, chleb macie z solą dla przyjezdnych gości,
Za wrotami strzechę błękitami szytą,
Tu łaska pańska idzie pod nogi jak żyto,
A niepokój jaskółczy pod dachem nie gości.

Przychodzę, pragnąc wiary i niema w tem wstydu —
Powszedniej codzienności — — — — —
— — — — — — — —
— — — — — — — —

— — — — — — — —
— — — — — — — —
— — — — — — — —
— — — — — — — —