Przejdź do treści Przejdź do menu Przejdź do wyszukiwarki

Podziel się tym

Henryk Zbierzchowski

Lubię wieczornej godziny samotność

Lubię wieczornej godziny samotność,
Gdy melancholja, moja wierna służka,
Usiada cicho na krawędzi łóżka
A pająk snuje godzin bezpowrotność.

Lubię zarzucać niewód mej tęsknoty
W głębinę dawno nie ruszanych wspomnień,
A potem cudnym darem wyogromnień
Przeżywać w duszy dzień młodości złoty.

Lubię to wszystkich przedmiotów milczenie,
Po całodziennym utrudzonym znoju,
Kiedy po ścianach mojego pokoju
Spływają szare nieuchwytne cienie.

Lubię, gdy budzik, dawno w poniewierce,
Zazgrzyta kółkiem zardzewiałem w ciszy,
A nikt z najbliższych oprócz mnie nie słyszy,
Że głośniej zgrzyta moje chore serce.

Lubię wsłuchiwać się w głosy wśród mroczy,
Ale najsłodszą jest dla mnie ta chwila,
Gdy się noc czarna nademną pochyla
I dobrą ręką zamyka mi oczy.