Henryk Zbierzchowski
Las
Noc jasna… gwiezdnem migotaniem gwarna
I przesycona jutrzni światłem białem.
Las swojem cielskiem szarem, skamieniałem
Wrósł w blade niebo, niby chmura czarna.
Wtem drgnęły drzewa dziwną zdjęte trwogą…
Wiatr, co w gałęziach nieruchomie zwisał,
Wstrząsł się, rozbudził, rozgrał, rozkołysał
I zaczął szumieć posępnie, złowrogo.
Hej! jak konary tłuką się i skrzypią,
Jak szemrze liści rozszalałe morze,
Jakieś się licho rozhukało w borze,
A liście z wiatrem sypią się i sypią…
I znowu cicho… przebudzone burzą
Tajemną… gwiazdy złote oczy mrużą.