Edward Słoński
Po wielkich, wezbranych wodach
Po wielkich, wezbranych wodach
do ciebie płynie mój głos…
Czeremchy pachną w ogrodach,
na kwiatach drżą perły ros.
Sny się na skrzydłach kołyszą,
sny — smutne ptaki bez gniazd,
świat cały okrył się ciszą
i mrokiem gasnących gwiazd.
Otwieram serce zmęczone
miłością, jak słońcem kwiat,
otwieram serce i płonę,
tym ciszom i mrokom rad.
Wyciągam ręce stęsknione.
— Wróć, wiosno, daleka, wróć!
Żelazo jeszcze czerwone,
jeszcze potrafię je kuć!
— Na swoje wiosenne gody,
ująwszy ciężki swój młot,
wykuję jeden dzień młody
i jeden najwyższy lot! —
Sny pod gwiazdami gdzieś wiszą,
sny moje — ptaki bez gniazd,
noc obłąkała mnie ciszą
i mrokiem gasnących gwiazd.
O serce, serce, bijące
znów będziesz ty wiosnę czuć!
Gdzież jest żelazo gorące,
żelazo, którem chciał kuć!
Po wielkich, wezbranych wodach
do ciebie płynie mój głos…
Czeremchy pachną w ogrodach,
na kwiatach drżą perły ros…