Adam Asnyk
W wieczny cień
Spadła śmierci już zasłona
Na żywota grzeszny dzień:
Idzie dusza potępiona
W wieczny cień;
Idzie w ciemność tak leniwo,
Na rzucony patrząc świat,
Gdzie występków smutne żniwo
I zbrodniczy został ślad;
Widzi każdą myśl swą czarną —
Jak jej zniszczyć nie mógł zgon,
I szkodliwe widzi ziarno —
Jak obfity daje plon.
Złe na gorsze się przemienia:
Błędy ojca bierze syn
I z pokoleń w pokolenia
Spada ciężar dawnych win.
Więc przeklęte widząc koła
I występku tajną moc,
O zatratę własną woła,
O nicestwa głuchą noc —
I, przez ognia idąc rzeki,
Straszną rozpacz niesie w dal;
Chce się ukryć gdzieś na wieki
W płomienistych głębi fal;
Chce, by płomień wyżarł z łona
Nieśmiertelny bytu rdzeń…
Idzie dusza potępiona
W wieczny cień!