Adam Asnyk
Rozłączenie
Ujrzał ją znowu po latach
Z krzyżykiem w ręce…
Jak spała cicho na kwiatach
Po życia skończonej męce;
Ujrzał — gdy każde swe słowo,
Każde spojrzenie łaskawsze
Uniosła w ciemność grobową
Na zawsze.
Jak obcy przyszedł tu do niej
W dzikiej rozpaczy,
Wiedząc, że główki nie skłoni,
Nie wstanie i nie przebaczy:
Więc boleść piersi mu targa —
I stoi blady jak chusta,
I straszna tłoczy się skarga
Przez jego usta —
I mówi: — „Już leżysz w trumnie,
Nic cię nie wzruszy;
Nie spojrzysz litośnie ku mnie,
Nie zdejmiesz ciężaru z duszy!
Nikt losów moich nie zmieni
I klątwy nikt nie odwoła;
Nie sięgnie w morze płomieni
Ręka anioła.
Nie dojdzie do twego ucha
Moje wołanie:
Przestrzeń przegradza nas głucha,
Wieczyste ciężkie rozstanie;
Na zawsze pomiędzy nami
Ciemna się przepaść rozwarła…
Mnie czoło występek plami —
A tyś umarła!
Dla innych nadzieją błyska
Grobowca łono,
Bo wiedzą, że duch odzyska
Miłość na ziemi straconą;
Dla innych rozstania chwile
Szybko uniesie czas rączy,
I znów kochanków w mogile
Wieczność połączy:
Lecz mnie zgon również jak życie
Od ciebie dzieli:
Obcą mi będziesz w błękicie,
Jak tu na zmarłych pościeli.
Przedział otworzy daleki
Ta śmierć, co innych przybliża;
Bo nas rozdziela na wieki —
Znak krzyża!”