Adam Asnyk
Jedna chwila
Zobaczyłem ją tylko na chwilę
I już pewnie nie ujrzę jej więcej…
Dziwny los!
W moich piersiach wstało pragnień tyle,
Moje sorce zabiło goręcej
Na jej głos:
A jednakże zostanę nieznany,
Nie wywołam żadnego wspomnienia
Ani łzy,
I nie widząc czy byłbym kochany,
Nieziszczone uniosę pragnienia,
Próżne sny.
Gdym ją ujrzał, myślałem, że ona
Przyjdzie do mnie, z anielskiem spojrzeniem
Zwróci twarz
I wyciągnie ku mnie swe ramiona,
Mówiąc: „Jestem twojem przeznaczeniem;
Wszak mnie znasz?”
I myślałem, że przed nią uklęknę
I zawołam w nadziemskiej ekstazy
Słodkim śnie:
„Jesteś wszystkiem, co dobre i piękne!
Ja cię kocham nad wszystkie wyrazy;
Kochaj mnie!”
Lecz złudzenie moje krótko trwało:
Poszła dalej — zimno, obojętnie —
Próżnom drżał!
Nie widziała, co się ze mną działo,
Nie przeczuła, żebym dla niej chętnie
Życie dał;
I zniknęła, jak w sennem marzeniu…
A jam jeszcze w naszych uczuć wierzył
Cichy ślub;
Bom w tem krótkiem, przelotnem widzeniu
Długie lata słodkich wzruszeń przeżył
U jej stóp.