Przejdź do treści Przejdź do menu Przejdź do wyszukiwarki

Podziel się tym

Adam Asnyk

XI. Ileż to zgonów, i narodzin ile…

Ileż to zgonów, i narodzin ile
W krótkim dni naszych przechodzim zakresie!
Tłum nowych pędów wciąż do życia rwie się,
Gdy to, co przedtem w pełnej kwitło sile,

Spada jak liście obumarłe w lesie…
Szybko mkną w przeszłość niepochwytne chwile,
A każda cząstki oderwane niesie
Z naszego wnętrza… i składa w mogile.

Wciąż coś przybywa i coś nam ucieka;
Myśli, uczucia — rodzą się i giną;
Każdy dzień stwarza świeży kształt człowieka,

Który nad dawną wyrasta ruiną…
I tylko pamięć wiąże w całość jedną
Mgliste obrazy, co w przelocie bledną.