Jean Moréas
Samotny, zadumany…
Tłumaczenie: Bronisława Ostrowska.
Samotny, zadumany, pójdę przez gościńce
Pod bezupalnym niebem, które smęt już iści,
I z rozkochanym sercem wezmę w obie ręce
Podjętą spod wierzb drożnych garść jesiennych liści.
I będę słuchał ptaków, co krąg w wietrze wiodą,
Krzyczące w nadchodzącej już nocy żałobie —
I gdzieś na zżółkłej łące, ponad smutną wodą,
Będę długo rozmyślał o życiu i grobie…
Mroźny wiatr wstrzyma orszak obłoków najbladszy
I zachód zemrze cicho we mgle tajemniczej —
A ja, znużon pielgrzymstwem, gdzieś u kresu siadłszy,
Spokojny już przełamię chleb mój — chleb goryczy.